O wszystkim i o niczym forum ogólne bez ograniczeń terytorialnych
MarcFloyd
Rezydent
Posty: 4971
Rejestracja: 31 sie 2007 12:27

polskocentryzm

Postautor: MarcFloyd » 01 sie 2008 13:37

Znalazlem dosc ciekawy wpis na blogu emigracyjnym. Mysle ze stanowi mile odetchniecie po polskocentryzmi gonzopodobnych, dla ktorych najwazniejsza jest relacja funt-zlotowka.

http://emigracyjny.blog.polityka.pl/?p=179


Dominika Kopeć pisze:
Co ty wiesz o Mickiewiczu?

Tego się obawiałam. Soon Ok przestała się dziwić.

Potwierdziła się zarazem moja nienaukowa hipoteza, że asymilacja w obcym kraju zajmuje około trzech - czterech miesięcy. Mniej więcej tyle czasu minęło, odkąd Soon Ok przyleciała z Seulu i zamieszkała w Europie. W Londynie. Odkąd zamieszkała ze mną.

Zaraz po przyjeździe Soon Ok dziwiła się wszystkiemu. Lubiłam te momenty zdumienia. Obserwowałam proces oswajania obcego świata i czekałam, aż “dziwność” zamieni się w “normalność”. Przybywający z daleka “obcy” na zastaną rzeczywistość patrzy przez pryzmat własnej kultury. Myślami jest wciąż w swoim świecie, a wszystko, co nowe, jest do tego świata podobne, bądź jest jego przeciwieństwem. Lubiłam niekończące się pytania Soon Ok. Uświadamiały mi “dziwność” Europy i chcąc nie chcąc zaznajamiały z rzeczywistością Korei.

“Mówisz po koreańsku?”. “W Korei wszyscy mają maszyny do gotowania ryżu”. “Która godzina? W Korei jest teraz dokładnie…”. “W Korei codziennie smarujemy twarz kremem z filtrem. A wcześniej kremem wybielającym skórę”. “Europejska łazienka jest bardzo dziwna. Koreańska jest wygodniejsza”. “Mam 21 lat, ale to kalendarz koreański. A ty? Zaraz przeliczę, ile lat masz naprawdę”. “W Polsce też pijecie dużo herbaty?”. “Your country. My country. Very similar”. “Poproszę rodziców, żeby przysłali nam trochę batatów. Musisz spróbować. Nawet jeśli można je dostać w Londynie, to na pewno nie są tak dobre, jak te w Korei”.

Obserwowałam proces “oswajania” i przypominałam sobie moje pierwsze miesiące w Berlinie. Niemcy mieli oczywiście mniejsze lub większe pojęcie o Polsce. Stosunki polityczne między Berlinem a Warszawą były rok temu, delikatnie mówiąc, dość napięte. Przychodziłam na niemiecką imprezę, nie zdążyłam jeszcze otworzyć butelki Becksa, a już ktoś witał mnie słowami: “Polska? Polska! Leś Kaczynsky!”. I domagał się wyjaśniania, “jak to wygląda z drugiej strony”. Narzekałam wtedy na utożsamianie mnie z wyborcą PiS-u. Dopiero niedawno dotarło do mnie, że w gruncie rzeczy odpowiadała mi ta rola. Mogłam do woli opowiadać o sondażach, wyborach, wyborcach, o tym, co ja na ten temat myślę i jak się to wszystko, moim zdaniem, skończy. Zwłaszcza, że nazwy niektórych polskich formacji politycznych w przekładzie na niemiecki brzmiały naprawdę śmiesznie. Był to dziwny rodzaj gwiazdorstwa, który pozwalał mi poruszać tematy, na których się znałam. Nie musiałam wychylać nosa poza problemy własnego kraju.

Oczywiście uważałam, że jestem osobą “otwartą i ciekawą świata”. Przecież często zdarzało mi się wypytywać znajomych o realia życia w ich krajach. Przepytywałam ich, owszem, ale zaraz potem dorzucałam: “U nas nie ma takiego zwyczaju…”, “To zupełnie inaczej niż u nas…”, “My robimy to tak…”, ”A w Polsce…”

Kiedy trafiłam na kogoś, kto o Polsce nie wiedział nic albo prawie nic, protekcjonalnie stwierdzałam: “Oczywiście, że nie mamy Euro. Polska waluta nazywa się złoty. Jak możesz tego nie wiedzieć?”, “Polska była wtedy pod rozbiorami. Nie słyszałeś o tym?”, “Oczywiście, że nie mówię po rosyjsku! To zupełnie inny język.”, “Nie słyszałeś o Wałęsie?”, “Nie wiesz, kto ty był Mickiewicz?”, “Co ty w ogóle wiesz?”.

Później zrozumiałam, że każdy kraj ma swojego Mickiewicza.

To najważniejsza lekcja, jaką dała mi szkoła emigracji. Zyskałam szczególny rodzaj wyobraźni, powalający dostrzec, że Polska nie jest centrum wszechświata, a jedynie jego częścią. Obserwując niemieckie i polskie media, zauważyłam, że w tych pierwszych dużo więcej miejsca poświęca się problematyce zagranicznej. Polskie newsy donoszą w pierwszej kolejności o kolejnych, lokalnych mini-aferach, spychając na dalszy plan ważniejsze wiadomości z innych części świata. Może tego wymagają czytelnicy, chcący nieskończenie pławić się we własnym, polskim sosie?

Polacy szczególnie lubią słuchać i czytać o sobie. O Polsce, o tym, co jest “tu i teraz”. A nie gdzieś daleko. Albo o innych Polakach. Albo o Polakach zagranicą. Albo o tym, co inne narody o Polakach myślą. Ale o innych narodach już nie. Jakby wszystko, co poza Polską, było niegodną uwagi bezkształtną otchłanią.

Żyję w tej otchłani i często mam wrażenie, że Londyn jest jakąś daleką prowincją. Jakby to, że nie ma mnie w Polsce, znaczyło, że nie ma mnie w ogóle. Jakby pobyt zagranicą oznaczał dziurę w życiorysie. Moi znajomi wciąż powtarzają, że coś mnie omija albo, że coś tracę.

Oczywiście są to osoby “otwarte i ciekawe świata”.



Jeszcze pozniejszy komentarz autorki:


Dominika Kopeć pisze:2008-08-01 o godz. 02:46
Niezupełnie o to mi chodziło. Nie jestem na bieżąco z gadaniną polskich polityków, ale nie wydaje mi się, żeby ktoś próbował mi cokolwiek wmówić. Zresztą, pisząc o mediach, miałam na myśli raczej skutek, a nie przyczynę “polskocentrycznego” myślenia.

Wcześniej też myślałam, że Polska jest pępkiem świata. Kiedy nasz kolega z liceum nie poszedł na “normalne”, polskie studia, tylko na “jakąś” Sorbonę, myśleliśmy, że po prostu przepadł, że go nie ma. Biblioteka mojego wydziału nie zamawiała książek po angielsku. Wszystko, czego nie było po polsku, po prostu nie istniało.

Pobyt zagranicą rozszerza świadomość, zmienia wrażliwość. Mieszkałam wcześniej z Peruwianką, która zastosowała osobliwą terapię, lecząc mnie z tej “polskocentryczności”. Zaczynałam opowiadać, że “Polska to, Polska tamto”, a Peruwianka wyciągała mapę świata i przepytywała mnie z geografii Ameryki Południowej. Zawsze w tej zabawie wygrywała, stwierdzając: “Domenica. Świat jest duży. Świat jest różny.” Potem wyjmowała spod łóżka worek zasuszonych liści, mówiąc: “Teraz możemy napić się herbatki z koki. No co? Nigdy nie widziałaś koki?”.

Kiedy dziecko bawi się w piaskowicy na swoim podwórku, uważa, że jest to najfajniesza piaskownica na świecie. Tam robi się najfajniejsze babki i nie sensu się stamtąd ruszać. Kiedy (jeśli) wyjdzie poza to podwórko, zobaczy, że są jeszcze plaże, wydmy, pustynie…

Artur79
Rezydent
Posty: 2318
Rejestracja: 30 sie 2007 09:41

Postautor: Artur79 » 01 sie 2008 13:56

Sredni felieton. Jak mozna zyjac z anglikami wymyslic termin polskocentryzm, przeciez bardziej zapatrzonego w swoj kraj narodu niz anglicy ciezko znalezc, ale niech bedzie, babka pisze o swoim narodzie bo zna go najlepiej.
To normalne ze gdzie by sie nie pojechalo to kazdy bedzie porownywal ze swoim krajem, a to dlatego ze trzeba miec jakis punkt odniesienia, trudno zeby Polak mowil "no te krany to w Somalii sa zupelnie inne" :)

Zaczynałam opowiadać, że “Polska to, Polska tamto”, a Peruwianka wyciągała mapę świata i przepytywała mnie z geografii Ameryki Południowej. Zawsze w tej zabawie wygrywała, stwierdzając: “Domenica. Świat jest duży. Świat jest różny.” Potem wyjmowała spod łóżka worek zasuszonych liści, mówiąc: “Teraz możemy napić się herbatki z koki. No co? Nigdy nie widziałaś koki?”.

czyli najpierw nie chciala sluchac o kraju swej kolezanki a pozniej czestowala ja najpopularniejszym produktem ze swojego kraju, i gdzie tu ten kosmopolityzm ? :)

MarcFloyd
Rezydent
Posty: 4971
Rejestracja: 31 sie 2007 12:27

Postautor: MarcFloyd » 01 sie 2008 14:00

Pokazywala jej ze swiat jest ROZNY a INNE nie oznacza GORSZE. A wpis (to nie felieton ale wpis w blogu) jest bardzo ciekawie napisany.


Ty chyba sie po prostu spodziewasz ze jak ja cos wrzucam to bedzie nie wiadomo jak kontrowersyjne i ostro napisane, co? :lol:

Artur79
Rezydent
Posty: 2318
Rejestracja: 30 sie 2007 09:41

Postautor: Artur79 » 01 sie 2008 14:04

zalezy co, prawie zawsze cos jest lepsze albo gorsze, rzadko jest takie same. tematem felietonu moim zdaniem nie bylo inne nie znaczy gorsze, tylko ze poza Polska jest caly swiat.

Ty chyba sie po prostu spodziewasz ze jak ja cos wrzucam to bedzie nie wiadomo jak kontrowersyjne i ostro napisane, co?

no ten felieton czy tam notka taka troche bez ikry.

AnkaMAk
Posty: 0
Rejestracja: 21 kwie 2008 10:33

Postautor: AnkaMAk » 01 sie 2008 14:32

mnie sie wydaje, ze autorce chodzilo o pokazanie jak bardzo Polacy sa zamknieci na 'innosc'. nie chcemy nawet zobaczyc, posmakowac, posluchac tego innego swiata, bo nasz 'stary' jest taki fajny. a nawet jesli nie jest, nikomu poza nami nie wolno go krytykowac. za to w druga strone, hej! mamy opinie o wszystkim i o wszystkich, na dodatek jestesmy niezachwiani w wierze w nasza racje. no i rzecz jasna nic nie jest tak dobre jak w Polsce :lol:

Artur79
Rezydent
Posty: 2318
Rejestracja: 30 sie 2007 09:41

Postautor: Artur79 » 01 sie 2008 14:43

mnie sie wydaje, ze autorce chodzilo o pokazanie jak bardzo Polacy sa zamknieci na 'innosc'. nie chcemy nawet zobaczyc, posmakowac, posluchac tego innego swiata, bo nasz 'stary' jest taki fajny.

Mozliwe, ze o to chodzilo. Nie uwazam sie za osobe zamknieta na innosc, w koncu co bym robil w Londynie, ale tez nie robie zadnych oh i ah, jaki to super ten zachod i wszystko co zagraniczne lepsze.

a nawet jesli nie jest, nikomu poza nami nie wolno go krytykowac. za to w druga strone, hej! mamy opinie o wszystkim i o wszystkich, na dodatek jestesmy niezachwiani w wierze w nasza racje.

Mysle ze anglicy mogli by nas w tym pokonac :)

no i rzecz jasna nic nie jest tak dobre jak w Polsce

W przypadku jedzenia tak raczej jest :)

Czasem jest w druga strone, fascynacja "zachodem", polacy odcieci od swiata przez lata komuny maja czasem takie pojecie, ze zagraniczne to znaczy lepsze, widac to czasem niestety np. po slowiankach (nie tylko polkach) idacych za reke z jakim oblesnym starszym facetem, ubranym jak lump, na takiego samego w swojej wiosce, nawet by nie spojrzala. Nie chce znowu wzbudzac klotni na temat polek, nie mam nic przeciwko zwiazkom miedzykulturowym jest je laczy uczucie albo przynajmniej dobry seksik :) co w opisanym przykladzie raczej nie istnieje.

kaslawka
Rezydent
Posty: 1830
Rejestracja: 07 paź 2007 13:54

Postautor: kaslawka » 01 sie 2008 14:50

sluchajcie, no kazdy sie urodzil juz z jakas podstawa, fundamentem na ktorym buduje swoje przekonania, sposob postrzegania swiata, to ze w trakcie rozwoju poznaje inne kultury tylko wzbogaca jego swiatopoglad. Jednakze wg mojej opinii zawsze punktem odniesienia bedzie jego podstawa do ktorej bedzie porownywal cala reszte. ja to swietnie widze na przykladzie mojego zwiazku i prostego przykladu potraw ktore obydwoje jemy. Ja jem jego chappatis, parathy,curry i inne cholernie pikantne zarcie a on je moje kielbaski, zupki ogorkowe itp. Jednakze zawsze mowimy ze nasze oryginalne jedzenie jest zdecydowanie lepsze :wink: no bo na takim zostalismy wychowani...

Nie wolno nam tylko myslec ze jestesmy pepkiem swiata, jestesmy wazni ale nie najwazniejsi. Swiat to jak puzzle, bez jednego klocka nie bedzie obrazka :wink:

AnkaMAk
Posty: 0
Rejestracja: 21 kwie 2008 10:33

Postautor: AnkaMAk » 01 sie 2008 14:54

[quote="Artur79'']nie robie zadnych oh i ah, jaki to super ten zachod i wszystko co zagraniczne lepsze. [/quote]

no i to jest zdrowe podejscie :)

masz racje, Anglicy bija Poalkow na glowe jesli chodzi o dume narodowa, ale temat o Polakach, wiec daj sie wyzyc!
ta fascynajcja w druga strone to jeszcze gorsze zjawisko niz ciemnogrodzkie zamkniecie na swiat, szczegolnie ze przejmujemy glownie syf, a nie pozytywne wzorce. grunt zeby bylo nowe, modne, trendy! a gdzie w tym wszystkim my sami? jak w wiekszosci zyciowych spraw, najlepiej isc posrodku - przyjac co nowe i dobre, odrzucic przestarzale i ograniczajace, ale pamietac kim sie jest.

BTW co do jedzenia to bym sie klocila :wink:

Usercostam
Rezydent
Posty: 5232
Rejestracja: 06 gru 2013 12:00

Postautor: Usercostam » 01 sie 2008 15:09

Artur79 pisze: ale tez nie robie zadnych oh i ah, jaki to super ten zachod i wszystko co zagraniczne lepsze.


I to ciebie rozni od naszych kochanych polskich ksiezniczek :D

Artur79
Rezydent
Posty: 2318
Rejestracja: 30 sie 2007 09:41

Postautor: Artur79 » 01 sie 2008 15:11

Swiat to jak puzzle, bez jednego klocka nie bedzie obrazka
ja mysle ze bym znalazl na mapie swiata pare puzli bez ktorych by to puzle calkiem niezle wygladalo, nie marza Ci sie wakacje nad morzem iranskim albo wycieczka do zatoki nigeryjskiej ? ;)


ale tez nie robie zadnych oh i ah, jaki to super ten zachod i wszystko co zagraniczne lepsze.
I to ciebie rozni od naszych kochanych polskich ksiezniczek Very Happy

pod toba robia: spuszczaj sie juz! zaplaciles za 3 minuty do cholery!

kaslawka
Rezydent
Posty: 1830
Rejestracja: 07 paź 2007 13:54

Postautor: kaslawka » 01 sie 2008 15:28

ale co? Chcialbys wyrzucic klocek pt Iran np i nadal spedzac wakacje nad ich morzem :lol: Jak?

Artur79
Rezydent
Posty: 2318
Rejestracja: 30 sie 2007 09:41

Postautor: Artur79 » 01 sie 2008 15:48

no jak sie wyjmie klocek to woda zaleje, proste :)

kaslawka
Rezydent
Posty: 1830
Rejestracja: 07 paź 2007 13:54

Postautor: kaslawka » 01 sie 2008 16:33

glebia twoich pomyslow mnie pochlania :lol: :lol:

Morgaine
Posty: 0
Rejestracja: 22 wrz 2008 21:49

Postautor: Morgaine » 04 sie 2008 17:27

Iran to bardzo malowniczy kraj, tylko troche za duzo Panow z karabinami na ulicach. Jakby komus udalo sie tych panow z ukladanki wymazac, to ja juz lece pakowac plecak ;)

A felieton bardzo fajny. Mieszkanie za granica jak najbardziej poszerza horyzonty. Uczymy sie szanowac odmienne punkty widzenia, stajemy sie bardziej otwarci i kreatywni. Tak przynajmniej jest z tymi, ktorzy wyjezdzaja, bo sa ciekawi swiata.

Sa jednak i Ci, co przez caly czas pobytu za granica tesknia za mamusinym schabowym i zasuwaja jak male pszczolki, zeby jak najszybciej do schabowego powrocic. Dla nich to troche inna bajka.

Ja tam przedkladam ciekawosc swiata nad schabowego :o)

Immona
Gastarbeiter
Posty: 15
Rejestracja: 20 lut 2008 09:53

Postautor: Immona » 05 sie 2008 12:24

Ja akurat doskonale rozumiem autorkę bloga. Pamiętam, jak trudno było mi wyjaśnić fanom JPII w Polsce, że w Niemczech bynajmniej nie jest on traktowany z powszechnym poważaniem, a sporo osób go delikatnie mówiąc nie lubi. Ale oni wierzyli, że cały świat podziwia polskiego papieża.
Jeśli chodzi o naszą kulturę, to jedna postać, która była powszechnie rozpoznawana wszędzie od Europy po Japonię to Szopen. Jeśli chodzi o literaturę, to intelektualiści kojarzyli Miłosza i Gombrowicza, ale większość polskich szkolnych lektur jest na świecie mało znana. Masa materiału literackiego przerabianego w szkole jest miernej jakości i trafiła do spisu lektur tylko dlatego, że polska i słuszna ideologicznie - na przykład znakomita większość nowelek pozytywistycznych to straszny kicz. Dobrą mamy poezję, ale ta z kolei jest trudno przetłumaczalna; polski maturzysta może ukończyć ogólniak nie czytając najlepszych dzieł świata - są na liście lektur nadobowiązkowych i Orzechowska jest ważniejsza od Szekspira i Goethego. I rzeczywiście masa Polaków nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo różne Ważne Polskie Sprawy są mało ważne w opinii świata - szczególnie, gdy mówimy o świecie, a nie najbliższych sąsiadach z Europy.

Na początku, gdy spotykałam ludzi, którzy nie kojarzyli, gdzie leży Polska, uważałam ich za buraków, ale spokorniałam, gdy kilkakrotnie natknęłam się na sytuację, w której to ja nie potrafiłabym celnie wskazać na mapie miejsca, którym się ktoś przedstawiał (choć zawsze kojarzyłam kontynent).

No i dobrze, że ludzie jeżdżą i pokornieją. Brytyjczykom też by się przydało, ale oni i ich dokonania narodowe, te dobre (literatura) i te gorsze (kolonializm) są akurat dość dobrze znane na świecie.


Wróć do „Hyde Park”



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika. i 5 gości