MarcFloyd - zgadzam sie z Toba w tym, ze nie nalezy roznicowac ludzi ze wzgledu na kolor skory, ale rozumiem doswiadczenia Artura.
Daleka jestem od rasizmu ale mialam przyjemnosc przebywania w takiej np. Antwerpii w Belgii, ktora jest najbardziej wielokulturowym miastem Belgii. Moj chlopak mieszkal tam w kolorowej dzielnicy. I jak przechodzilam obok takiej tureckiej herbaciarni, gdzie siedziala banda gosci zakutanych w chusty i wszyscy sie na mnie gapili jak sroka w gnat, to czasami naprawde miałam tam pietra! Szczegolnie, ze nie jestem osoba, za ktora faceci ogladaja sie na ulicy
)
1) Inaczej zachowuja sie imigranci z roznych regionow Afryki i Azji. 2) Inaczej, w rozny sposob i w roznym tempie, asymiluja sie w spoleczenstwie. 3) Niektorzy z nich, dopiero co 'przyjechali' a inni sa w Europie od kilku pokolen.
Uprzedzenia oparte na osobistym doswiadczeniu, tak jak u Artura, biora sie glownie z kontaktu ze 'swiezymi' imigrantami. Drugie pokolenie nikogo nie kłuje w oczy, bo wychowalo sie w Europie i walczy z rodzicami o to, zeby moc zachowywac sie tak jak rowiesnicy, a nie tak jak tradycja nakazuje.
Ale pierwsze pokolenie odstaje standardami zachowania od europejskiej 'normy'. Gdy taki zagubiony imigrant z Bangladeszu czy Kamerunu komus podpadnie, to potem ta osoba mysli "wszyscy czarni" to lenie/zlowdzieje/sk*** (niepotrzebne skreslic) i rozpowiada te wiesc po swiecie. Malo kto widzi, ze problem nie w tym, ze czlowiek byl czarny, ale w tym, ze nie radzi sobie w Europie i nie rozumie zasad jakie tu rządzą...
Imigranci pierwszego pokolenia sa bardzo czesto na dole drabiny spolecznej, a to wlasnie ludziom z dolu zarzuca sie najwiecej grzechow: lenistwo, zerowanie na reszcie spoleczenstwa, brud, kradzieze. A co jest latwiej widoczne? Ze ktos jest biedny i wykorzystywany w pracy, ze pochodzi z innej kultury i nie rozumie Europy, czy ze jest kolorowy?
Ludziom nie chce sie myslec, czesto nie maja na to czasu, wiec czepiaja sie najlatwiejszej odpowiedzi.
Mowienie ze "czarni" maja taka a taka mentalnosc jest oczywiscie bez sensu i szkodliwe dla duzej czesci "czarnych" osob, ktore czuja sie np. Anglikami. Ale takie mowienie bierze sie z osobistej obserwacji, a niektorzy z nas przez wiekszac czasu mieli styk jedynie z biedotą na ulicach, wiec mowia to co widzą.
Uniwerek na ktorym mieszkam i pracuje jest polozony dwie mile za miastem. Miasto i Uniwerek to dwa rozne swiaty.
Na moim wydziale mamy bardzo fajnego, czarnego profesora i drugiego z Indii. Chodze raz w tygodniu na hiszpański - uczy mnie Kolumbijka, profesor prawa Hiszpańskiego, ktora dorabia lekcjami języka i robi to poniekąd dla frajdy. W biurze pracuję z Turczynką. Jest najcudowniejszą osobą na swiecie, wychowala sie w wykształconej, swieckiej rodzinie w Istambule i zachowuje sie jak normalny europejczyk. Kiedy jednak jestesmy w miescie gdzie zaczepia ja jakis "krajan" z Kebaba, to dziewczyna zwiewa gdzie pieprz rosnie...
Zupelnie tak samo jak ja rozmawiam z Polskimi studentami z Uniwerku, ale nie znam ani jednej osoby ktora pracuje w Canterbury, bo coz... delikatnie mowiac, nie mamy o czym rozmawiac.
No ale poniewaz wszyscy Polacy, jakich spotykam na ulicy w miescie noszą dresy, tipsy i uzywaja k** jako przecinek, a na uniwerku nie pracuje w kadrach ani jeden Polak, to mam mowic, ze taka jest Polska mentalnosc? To bym sie zniżyła chyba do poziomu trolla...
Staram sie pamiętać, ze Polacy jakich widzę na ulicy, to tylko wycinek populacji, i to niekoniecznie reprezentatywny. O tym samym trzeba pamietac, kiedy widzimy na ulicy kolorowych ludzi, zachowujacych sie w sposob, ktory nam nie pasuje.