Postautor: JustyskaZ » 09 maja 2011 17:21
Witam serdecznie.
Nie mam zamiaru oskarżać nikogo o oszustwa czy inne przewinienia, ale myślę, że powinnam wypowiedzieć się na ten temat.
Razem z narzeczonym szukamy pracy w UK. W środę (tj. 4 maja br.) znalazłam to samo ogłoszenie i napisałam maila do Pani Alicji Weber, w piątek dostałam odpowiedź, że praca jest legalna z takim i takim wynagrodzeniem. Mieszkania w pełni wyposażone za taką i taką kwotę. Na dole wiadomości znajdował się numer telefonu. Zadzwoniłam. Od pewnego pana (który się NIE przedstawił) dowiedziałam się, że najpóźniej we wtorek powinniśmy być na lotnisku Luton. Szanowny Pan mówił tak szybko, że jedyne co zrozumiałam to 400 funtów za pokój oraz to, że mam się zastanowić i do wieczora dać mu znać. Wspaniale! 400 funtów za mnie i mojego lubego. Nad czym się tu zastanawiać?! Po kilku nerwowych godzinach i telefonach udało nam się zdobyć 4 tys. złotych tak w sam raz na wynajem pokoju i bilety (w końcu praca gwarantowana, więc do czasu pierwszej wypłaty mieliśmy zamiar żyć na zupkach chińskich i gorących kubkach przywiezionych z Polski). Zadzwoniłam do niego, że jak najbardziej się zgadzamy na wyjazd. Poradził zabukować bilety na godzinę 6 rano na 10 maja gdyż o 15:00 mamy mieć rozmowę kwalifikacyjną i po więcej info. miałam zadzwonić około godziny 21-22. Zabukowaliśmy bilety. Około godziny 21 zadzwoniłam do niego i czego się dowiedziałam? Na godzinę 15 mamy dwugodzinne szkolenie (to już nie rozmowę kwalifikacyjną?!) I że KAŻDY z nas powinien mieć co najmniej 450 funtów!! Z tego co szybko-mówiący jegomość rzekł te pieniądze miały być za 3 tyg. wynajmu pokoju. To wychodzi na to, że za niecały miesiąc musieliśmy zapłacić 4 tys. złotych! A co najlepsze, pokoje wyposażone ale usłyszałam "na wszelki wypadek weźcie sobie śpiwór". Pan spytał jeszcze o numery buta mojego i mojego narzeczonego. Wziął numer telefonu i powiedział, że zadzwoni w niedzielę z resztą informacji.
I czekając na telefon od niego trafiłam właśnie z mamą na ten wątek. Pomyślałam "KONIEC, co my teraz zrobimy? Bilety zabukowane, 1,5 tys. złotych to przecież nie taka mała suma, żeby zrezygnować!" Po tym jak się uspokoiłam postanowiłyśmy znaleźć pokój. Znalazłam numer do bardzo sympatycznego Pana, któremu przedstawiłam całą sytuację, na co odpowiedział że postara się nam pomóc w znalezieniu pracy. Dzisiaj bilety przebukowaliśmy na niedzielę (15 maja) i ustaliliśmy z Panem że odbierze nas z lotniska tylko będziemy musieli zapłacić mu te 30/40 funtów za benzynę (rzecz zrozumiała!).
Niedziela minęła, a bezimienny Pan nie zadzwonił. Dopiero dzisiaj rano raczył z zapytaniem czy przylatujemy. Na moje słowa, że nie odpowiedział: "no dobra, to na razie cześć". Jakbyście się zachowali gdybyście załatwili komuś pracę, a on by Was wystawił? Pytalibyście się "dlaczego" albo oburzyli za to, że zostaliście wystawieni. No cóż, widać albo praca wcale nie czekała, albo ten Pan miał tyle zgłoszeń, że nasza dwójka nie robiła mu specjalnej różnicy...
Jak już pisałam, nie oskarżam o oszustwa czy coś, tylko po prostu dla własnego spokoju ducha zrezygnowałam z tego i teraz jestem spokojniejsza, pomimo, że jedziemy w ślepo i pracy będziemy szukać na miejscu...
Pozdrawiam.