Ju zwraca uwagę na bardzo ciekawą rzecz: otóż emigracja nie jest bynajmniej jednorodna, a emigranci nie są porównywalni. Ja ze swoim międzynarodowym zawodem, perfekcyjnym angielskim i wysokimi zarobkami wyjechałem z Polski dlatego, że: 1. mogłem sobie na to pozwolić, 2. nie mogłem wytrzymać w kraju lustratorów, księży i wicepremierów z wyrokami. Trochę uciekałem przed, a trochę jechałem po: po wolność, po przygodę, po zarobki pozwalające na zakup mieszkania szybciej, niż po siedemdziesiątce. Po możliwość wzięcia ślubu, obejrzenia nieomal przez okno w salonie miliona ludzi na Gay Pride, po normalność -- normalność niereglamentowaną, nie wydzielaną wyłącznie białym, heteroseksualnym samcom. Przed czym, przed kim uciekałem...? W dużej mierze przed tymi samymi ludźmi, którzy "mówią z goryczą, niechęcią i drwiną..." Jechałem też po godność; ale nie po godność rozumianą jako możliwość przeżycia od pierwszego do pierwszego. Po godność rozumianą po wykształciuchowsku.
W Holandii duży problem stanowią emigranci z krajów, ogólnie rzecz biorąc, muzułmańskich. Bynajmniej nie ci wykształceni, tylko ci, którzy tworzą duże skupiska, mają własne sklepy, własne meczety, własne sąsiedztwo i nie kwapią się wyściubiać nosa na zewnątrz. Nienawidzą homoseksualistów, rozpasania kobiet, które śmią ubrać się np. w minispódniczkę; są fundamentalistami religijnymi, nie uczą się języka, bo nie chcą, nie umieją i nie mają na to czasu i pieniędzy. Nie chcą się integrować -- bo i z kim? z bezbożnikami? Nie chcą uczyć się tolerancji, którą uważają za idiotyczny wymysł cywilizacji śmierci. Brzmi znajomo?
Ci Polacy, którzy nie umieją się odnaleźć w Wielkiej Brytanii, na ogół mówią z niechęcią i drwiną o pedałach, żydach, komuchach, ale też o brudnych Arabach. Tymczasem -- na czym dokładnie, oprócz koloru skóry, polega różnica? (Pomijam tutaj kuriozalną teorię pana Graczyka, który zupełnie poważnie wywodził kiedyś na łamach Wyborczej, że różnica jest taka, że religia katolicka jest objawiona i prawdziwa, a wszystkie inne to wymysły.) Czytuję niekiedy na blogach emigrantów-wykształciuchów, jak to spotykają Polaków. Polacy dają się poznać po tym, że plują na chodnik, zataczają się, mówią "k...a" i "[piii...]", bluzgają na Murzynów, kobiety, homoseksualistów, tubylców, turystów, wysokich, niskich, rudych, blondynów, grubych, chudych, etc. Mojemu własnemu Małżonkowi przydarzyło się do tej pory tylko jedno niemiłe zetknięcie z chamem w Amsterdamie, cham był narodowości polskiej i przyjechał na mecz. Ja sam automatycznie ściszam głos lub milknę, kiedy usłyszę w pobliżu język polski. Nieważne, czy słyszę słowa "Zaprawdę powiadam wam, iż Jeannette Winterson jest boginią literatury pięknej", czy "o k...a, zobacz jaka dupa". Po prostu, takiej natury są moje wspomnienia z Polski, że kiedy w pobliżu znajdzie się rodak, przechodzę szybkim krokiem na drugą stronę ulicy.
na czym dokładnie, oprócz koloru skóry, polega różnica?
MarcFloyd pisze:Kolejny rewelacyjny wpis z blogu:
http://obywatelivrp.blox.pl/html/1310721,262146,169.html?10
Katonacjonalistom, "ubermench"om, rasistom i reszcie mierzwy dedykuje (fragment, caly wpis jest bardzo dlugi):Ja sam automatycznie ściszam głos lub milknę, kiedy usłyszę w pobliżu język polski. Nieważne, czy słyszę słowa "Zaprawdę powiadam wam, iż Jeannette Winterson jest boginią literatury pięknej", czy "o [piii...], zobacz jaka [piii...]". Po prostu, takiej natury są moje wspomnienia z Polski, że kiedy w pobliżu znajdzie się rodak, przechodzę szybkim krokiem na drugą stronę ulicy.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika. i 46 gości