Postautor: Immona » 02 sie 2008 12:46
Nie wiem, czy to Gonza post, czy się teraz wykręca (to wygląda jak napisane przez kogoś, kto spędził w Kanadzie lata) ale generalnie jest to typowa wypowiedź niskowykwalifikowanego Polaka, który pojechał do Kanady prawdopodobnie nie jako skilled migrant, bez doskonałej znajomości języka itp. i borykał się tam z problemami finansowymi, nie mogąc zarobić dostatecznej kasy i musząc mieszkać w "garażowych" domkach. Ja mieszkam w Nowej Zelandii i też można znaleźć na Necie podobne, bardzo rozgoryczone opinie ludzi, którzy przyjechali tu jak do USA/UK - myśląc, że łatwo sobie znajdą jakąś pracę na budowie czy że jak umieją zainstalować Linuxa, to są specjalistami informatykami - i całe ich doświadczenia, które potem opisują, dotyczą tego, co zobaczyli kręcąc się wśród najbiedniejszej części społeczeństwa.
Kanada wydaje się podobna do Nowej Zelandii w tym, że jest to dobra propozycja dla ludzi wykształconych (z uznawanym tam doświadczeniem/wykształceniem, na które jest akurat popyt na rynku i to taki popyt, że przezwycięży występujące wszędzie zjawisko "wolimy naszego") którzy chcą spokojniejszego, wolniejszego życia z dobrym dostępem do ładnej przyrody i mniejszą gęstością zaludnienia. Ot, ktoś, kto pracował w firmie z Wielkiej Czwórki, ma ACCA i masę szkoleń i chce więcej luzu, a mniej wyścigu szczurów. Polak z "angielskim komunikatywnym" i doświadczeniem w różnych dorywczych pracach, nie wyspecjalizowany w niczym jadący "szybko zarobić i odłożyć" w CA i NZ bardzo oberwie. To są kraje, w których, jak wspomniał jeden z kolegów, człowiek się dorabia latami i wykształceniem.
Tacy ludzie, którzy "oberwali" bardzo często nie umieją przejść do porządku dziennego nad swoją porażką i nie widząc w tym własnego błędu zwalają wszystko na kraj, a także starają się innym emigrantom - nawet odnoszącym sukces - pogorszyć samopoczucie i udowadniać im, że wcale nie jest dobrze. Jest na Sieci bardzo aktywny dyskutant, który to robi w odniesieniu do Nowej Zelandii, jest dość sławny Lech Keller nienawidzący Australii, Kanada ma całe grono negatywnych fanów może dlatego, że jest popularniejszym miejscem docelowym.
Napisawszy to, zgadzam się z tezą, że emigrację do krajów nastawionych na imigranta wykwalifikowanego trzeba starannie przemyśleć i zbadać swoją przystawalność do potrzeb danego kraju, bo efekt jest albo doskonały, albo beznadziejny i nie jest raczej tak, że ktoś przeciętny pojedzie i będzie sobie jakoś w miarę wygodnie żył.