Mój mąż ma łupież pstry, bo u niego w rodzinie bardzo często na to chorowali. Na szczęście dzisiejsze leki pozwalają to leczyć na jakimś przyzwoitym poziomie, chociaż jak byliśmy w Anglii to się zastanawialiśmy, co zrobić, jeżeli nie znajdziemy lekarza, który przepisze nową receptę. Akurat tak się złożyło, że maści i tabletki miały mu się skończyć, jak już się przeprowadziliśmy do Anglii, a przecież nie przyślą nam recept z Polski, bo to by sensu nie miało. Dlatego szybko zaczęliśmy szukać dobrego dermatologa w Londynie, a to nie było łatwe, co powinien wiedzieć każdy, kto tam mieszka lub mieszkał, jakie to rozległe miasto.
Internet trochę pomógł, bo zlokalizowaliśmy kilka polskich klinik albo gabinetów z polskimi specjalistami i urządziliśmy serię gorących telefonów, wizyt itd. Aż wreszcie wspólna znajoma poleciła nam klinikę, której ofertę mogliśmy sprawdzić na stronie i byliśmy zaskoczeni jakością obsługi w
http://panamedic.eu/lekarz/dermatolog/. Co prawda swojego leku mąż nie dostał ze względu na niedostępność w Anglii, ale zaproponowano mu zamiennik, który, mimo obaw, dobrze się przyjął.
Nie jest to groźna choroba, ale uciążliwa w leczeniu i trzeba wytrwałości, żeby zachować estetykę i dbać o miejsca zmienione chorobą. Można z tym żyć, ale nie należy porzucać leczenia!