Problem z landlordem - wiem, że tematów była masa
: 20 maja 2013 19:33
ale proszę o poradę. Ja wraz z kolegą wynajmujemy 2 pokoje w domu od prywatnego landlorda. podpisalismy kontrakt który ma nieprawne klauzule, więc jest on nieważny (tak tylko podaję tę informacje). Czytałem na forum prawa landlorda i tenanta ale wydaje mi się, że były to wszystkie tematy z wynajmem DOMU a nie pokojów.
Problem jest taki - landlord wchodzi kiedy chce i ile razy dziennie chce bez żadnej zapowiedzi. Każe nam sprzątać po swoich pracownikach (był remont - malowanie ścian, nałożenie na kafelki nowych plastikowych paneli (...). Powiedział, że jak ktoś tego nie posprzata to wywali nas z domu. Krzyczy i bluźni na nas. Kuzyn zbierał puszki na punkty clubcard z tesco, trzymał to w piwnicy (w piwnicy trzymane są rowery, bieznia i farby landlorda). Wyrzucił te puszki na podłogę w korytarzu i musieliśmy to sprzątać - powiedział, że nie życzy sobie puszek w piwnicy.
Wiem, że podczas nieobecności jednego Polaka, który mieszka na dole wchodził do jego pokoju.
Wujek chciał zamontować półeczkę w WC pod prysznicem na żele do mycia, szampony, uciął więc resztkę plastikowego panelu i włozył go od końca 1 ściany do drugiej. Powstało małe wgniecenie, tak małe, że jest ledwo wyczuwalne i nawet aparat tego nie ujmuje. Landlord się wkurzył, porozwalał nasze miski sztućce rzucając je na podłogę, kosmetyki wszystkie łącznie ze szczoteczkami do zębów i maszynkami wyrzucił przez okno na dwór. Zarządał 50f z depozytu za to mini-wgniecenie. Wina była po stronie mojego wujka - mała dziurka czy nie, musiałem sie z tym pogodzić. Landlord napisal do mnie sms 4 dni przed płaceniem rentu czy jako punishment for shower mogę dac mu rent szybciej. Poszedlem do banku bo 50f piechotą nie chodzi i dałem mu te pieniadze po czym bnapisał mi sms, że te 50f i tak ściągnie. Wtedy odpisałem, że w takim bądź razie ja odliczam za ubrudzoną farbą bluzę (ubrudzona przez winę jego robotnika), za lodowkę która w domu była i nagle zniknęła - nikt nie wie gdzie jest, po prostu sobie 'wyszła'. napisał mi, że jeszcze jeden sms i mnie wywali.
Jutro zamierzam iść do councilu ale 2h temu tu przyszedł i się kłóciłem z nim pół h, że nie będę sprzątał po jego robotnikach i co mnie to obchodzi, że ine ma czasu - ja też go nie mam. Powiedział, że mam powiedzieć do kolegi, że on ma to posprzatać a jak nie to go wywali. powiedziałem mu, że to harrasment i że ja nie jestem głupi. Wyszedł i i tak kazał posprzątać i napisał potem dawidowi smsa, że ma mi pomóc w sprzątaniu. chyba nie rozumie co to jest słowo NIE.
teraz pada pytanie jakie mam prawa jako wynajmujący pokój? co mogę z tym zrobić? prosze o szybką odpowiedź bo nie wiem czy mam posprzątać to na dole zainm przyjdzie drugi raz i stanie się coś niedobrego, czy nie.
Przepraszam za spam i z góry dziekuje
p.s mieszkam niedaleko birmingham, a nie w londynie, nie korzystam z mojego forum bo landlord ma tam dobrą opinię.
p.s2 krzyki i bluźnierstwa słyszał mój wujek - zszedł na dół bo wiedział co sie święci.
Problem jest taki - landlord wchodzi kiedy chce i ile razy dziennie chce bez żadnej zapowiedzi. Każe nam sprzątać po swoich pracownikach (był remont - malowanie ścian, nałożenie na kafelki nowych plastikowych paneli (...). Powiedział, że jak ktoś tego nie posprzata to wywali nas z domu. Krzyczy i bluźni na nas. Kuzyn zbierał puszki na punkty clubcard z tesco, trzymał to w piwnicy (w piwnicy trzymane są rowery, bieznia i farby landlorda). Wyrzucił te puszki na podłogę w korytarzu i musieliśmy to sprzątać - powiedział, że nie życzy sobie puszek w piwnicy.
Wiem, że podczas nieobecności jednego Polaka, który mieszka na dole wchodził do jego pokoju.
Wujek chciał zamontować półeczkę w WC pod prysznicem na żele do mycia, szampony, uciął więc resztkę plastikowego panelu i włozył go od końca 1 ściany do drugiej. Powstało małe wgniecenie, tak małe, że jest ledwo wyczuwalne i nawet aparat tego nie ujmuje. Landlord się wkurzył, porozwalał nasze miski sztućce rzucając je na podłogę, kosmetyki wszystkie łącznie ze szczoteczkami do zębów i maszynkami wyrzucił przez okno na dwór. Zarządał 50f z depozytu za to mini-wgniecenie. Wina była po stronie mojego wujka - mała dziurka czy nie, musiałem sie z tym pogodzić. Landlord napisal do mnie sms 4 dni przed płaceniem rentu czy jako punishment for shower mogę dac mu rent szybciej. Poszedlem do banku bo 50f piechotą nie chodzi i dałem mu te pieniadze po czym bnapisał mi sms, że te 50f i tak ściągnie. Wtedy odpisałem, że w takim bądź razie ja odliczam za ubrudzoną farbą bluzę (ubrudzona przez winę jego robotnika), za lodowkę która w domu była i nagle zniknęła - nikt nie wie gdzie jest, po prostu sobie 'wyszła'. napisał mi, że jeszcze jeden sms i mnie wywali.
Jutro zamierzam iść do councilu ale 2h temu tu przyszedł i się kłóciłem z nim pół h, że nie będę sprzątał po jego robotnikach i co mnie to obchodzi, że ine ma czasu - ja też go nie mam. Powiedział, że mam powiedzieć do kolegi, że on ma to posprzatać a jak nie to go wywali. powiedziałem mu, że to harrasment i że ja nie jestem głupi. Wyszedł i i tak kazał posprzątać i napisał potem dawidowi smsa, że ma mi pomóc w sprzątaniu. chyba nie rozumie co to jest słowo NIE.
teraz pada pytanie jakie mam prawa jako wynajmujący pokój? co mogę z tym zrobić? prosze o szybką odpowiedź bo nie wiem czy mam posprzątać to na dole zainm przyjdzie drugi raz i stanie się coś niedobrego, czy nie.
Przepraszam za spam i z góry dziekuje
p.s mieszkam niedaleko birmingham, a nie w londynie, nie korzystam z mojego forum bo landlord ma tam dobrą opinię.
p.s2 krzyki i bluźnierstwa słyszał mój wujek - zszedł na dół bo wiedział co sie święci.