Ogólne rozmowy na tematy związane z pracą w Wielkiej Brytanii. Ogłoszenia o pracy można znaleść pod adresem www.londynek.net/jobs
user2410581
Gastarbeiter
Posty: 2
Rejestracja: 29 lip 2009 14:13

Pomocy - mobbing? Co robić?

Postautor: user2410581 » 29 lip 2009 14:35

Słuchajcie, mam bardzo poważny kłopot i jestem tak udręczony, że nachodzą mnie naprawdę czarne myśli. W mojej pracy właściciel z drugim menadżerem chcą mnie ZMUSIĆ do odejścia z pracy przez nieustanne PROWOKOWANIE ze mną konfliktów. Jestem jedynym polakiem w tej firmie i po prostu mnie nie znoszą, gardzą wręcz - więc sobie robią ze mnie pole golfowe.... Jestem wykończony psychicznie, w przypadku jakiejkolwiek najdrobniejszej sprawy jestem przesłuchiwany jak na gestapo. To trwa już blisko 2 miesiące. Staram się być opanowany, ale po prostu ciągłe ataki i zarzuty robią ze mnie kłębek nerwów. Poupadam na zdrowiu, robi się ze mnie wariata. Wczoraj musiałem się tłumaczyć ze zdarzenia, które miało miejsce wg menadżera który bezpośrednio ze mną pracuj - 3 miesiące temu. To Irlandczyk, który do szefa mówi "Ok buddy" i codziennie przez godzinę gaworzy z nim w biurze w trakcie pracy lub po !
Oboje wezwali mi i kazali wyjaśnić dlaczego 3 miesiące temu ponoć nie zgodziłem się pokroić piersi kurczęcych klientce. Szef spisywał to co mu mówił ten drugi menadżer, mi właściciel kazał jedynie przeliterować nazwisko. Na każde moje słowo było 50 innych - absolutny, chaos, krzyk. Ja pomiędzy nimi... oko w oko. Co ja mam zrobić!

Chcę z tej firmy odejść. Prosiłem właściciela, że jeśli nie jest ze mnie zadowolony żeby mnie zwolnił. Twierdził że tego nie zrobi - bo nie chce. Prawda jest taka, że nie ma powodu i boi się że mu zrobię koło pióra. Otrzymałem w tej pracy około 300 ostrzeżeń verbalnych - czyli połajanek o rzeczy absolutnie absurdalne, absolutnie nie należące do moich obowiązków. Chce z stamtąd odejść ale wiem, że jeśli tak po prostu zrezygnuje to urząd może mi odmówić na 10 do 26 tygodni! wszelkiej pomocy socjalnej! Chyba że udowodnię, że byłem do tego zmuszony:
a) Jak TO ZROBIĆ, JAK UDOWODNIĆ OPIECE SPOŁECZNEJ ŻE MUSIAŁEM ODEJŚĆ??? Ludzie, błagam pomocy. Oni mnie tam naprawdę wykończą. Nie mogę spa ze stresu - mam bezrobotna mamę i siostrę w Polsce na utrzymaniu. Ojcu przed śmiercią obiecałem, że się nimi zajmę. Jak im spojrzę w oczy jeśli tak po prostu zrezygnuje i nawet zapomogi nie dostanę?
b) Czy jest coś takiego jak wypowiedzenie za porozumieniem stron? Jak je osiągnąć, czy w opiece socjalnej uprawni mnie do zasiłku?
c) mam uzasadnione podejrzenia co do naruszenia warunków mojego kontraktu. W kontrakcie mam napisane że to DELI CAUNTER. Deli sąsiaduje bezpośrednio z działem rzeźniczym. Jestem zmuszony do serwowania na obu kasach odległych od siebie - przez 4 godziny dziennie, kiedy na swoim dziale, Deli - jestem sam i zamykam. Nie mam cleanera jak rzeźnicy. Nie mam nikogo. Zmykam a menadżer rzeźni karze mi pracować dla niego - pakować bekony. Deli ma swoją szefową - jest dla mnie niejasne jak to jest formalnie. W moim kontrakcie jest zaznaczone że mogę być przesunięty na inną pozycję - ale to nigdy formalnie nie było mi przedstawione! Pracuje w dziale Deli i jednocześnie dziale rzeźniczym! Na końcu zmiany przez ostatnią godzinę jestem absolutnie sam. Przychodzą po mięso lecę na dział rzeźniczy, przychodzą po kanapki lecę na Deli - i tak w koło Macieja. Jest 7 - mam prawo przestać serwować, ale moje Deli nie jest posprzątane!


PROSZĘ WAS, POWIEDZCIE MI JAK STAMTĄD ODEJŚĆ BEZ UTRATY PRAW SOCJALNYCH!

Usercostam
Rezydent
Posty: 5232
Rejestracja: 06 gru 2013 12:00

Postautor: Usercostam » 29 lip 2009 15:10

Czego to ludzie nie wytrzymaja dla zasilku...

71jkc
Rezydent
Posty: 1468
Rejestracja: 08 kwie 2009 20:16

Postautor: 71jkc » 29 lip 2009 15:22

Hej glowa do gory !
JSA to przyznaja tak czy siak ( tj czy odejdziesz czy wyrzucony) tylko biora pod uwage czy wystarczajaco duzo skladek na NIN zlozyles .
jest to ok 120 co dwa tygodnie i mozesz gdzies dorabiac part time mniej niz 16 godzin tygodniowo i jak jsa sie nazywa szukasz czegos dopuki nie znajdziesz , jsa zazwyczaj dostaniesz przez 6 miesiecy wystarczajaco zeby cos znalesc :) pozdrawiam i powodzenia

banita
Rezydent
Posty: 7320
Rejestracja: 31 sie 2007 07:34

Postautor: banita » 29 lip 2009 15:25

user2410581 o ile sie nie myle to ty nie piszesz o pracy w UK?

Emigrantka
Rezydent
Posty: 2036
Rejestracja: 08 lut 2009 02:10

Postautor: Emigrantka » 29 lip 2009 15:35

71jkc pisze:Hej glowa do gory !
JSA to przyznaja tak czy siak


71 nie piernicz glupot - chyba pojecia nie masz ilu Polakowm odmawiaja JCA bez wzgledu na to jak dlugo tu pracowali bo nei spelniaja warunkow residence.... Nie koluj wiec goscia

Ostatnio znajomemu odmowili JCA chociaz tu pracuje legalnie ponad 3 lata non stop. Dlaczego? Zona i dziecko w Polsce wiec wg "nich" nie jest tu rezydentem.. I nie jemu jednemu sie taka sytuacja przydazyla.
Ostatnio zmieniony 29 lip 2009 15:37 przez Emigrantka, łącznie zmieniany 1 raz.

banita
Rezydent
Posty: 7320
Rejestracja: 31 sie 2007 07:34

Postautor: banita » 29 lip 2009 15:37

drogie panie radze poczekac az user odpowie na moje pytanie bo wasze produkowanie sie moze byc nadaremne bo i ile mi wiadomo Dublin nie nalezy do "naszego" krolestwa.

Emigrantka
Rezydent
Posty: 2036
Rejestracja: 08 lut 2009 02:10

Postautor: Emigrantka » 29 lip 2009 15:39

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaachaaaaaaaaaaaaaaaaaa

71jkc
Rezydent
Posty: 1468
Rejestracja: 08 kwie 2009 20:16

BJ

Postautor: 71jkc » 29 lip 2009 15:54

Napisalam ::pod uwage biora czy wystarczajaco duzo nin uzbieral ===>>> tu mialam na mysli ze nie dadza jak nie wypracowal swojego okresu potrzebnego do jsa ( jakos dla mnie to bylo rzecza oczywista i pytajacy powinien wiedziec o 12 miesiacach ) ufff bj jak tam zara ?
ps ja pisalam o JSA Contribution based not Incom based a to jest roznica :) o incom base jest duzo trudniej i odrzuca faktycznie .
Ostatnio zmieniony 29 lip 2009 16:00 przez 71jkc, łącznie zmieniany 1 raz.

Emigrantka
Rezydent
Posty: 2036
Rejestracja: 08 lut 2009 02:10

Postautor: Emigrantka » 29 lip 2009 15:59

Ermm dalej nie rozumiesz - w wypadku Polakow JSA nie zalezy wylacznie od wypracowanengo NIN ale rowniez od spelniania warunkow rezydencji ktorych np moj znajomy ( wielu innych) nawet po 3 latach pracy tutaj nie spelnili bo cos tak czy siak - w jego przypadku poniewaz zona i dziecko w Polsce wiec nie uznali go jako majacego "osrodek interesow zyciowych tutaj" i odmowili zasilku...

Uffff

Zara nei wiem jak - w pracy jestem przeciez.. pewnie jest zajeta i chrapie na fotelu gdezies.. wroce do domu to po ilosci blota na meblach zorientuje sie czy miala fajny spacer hehheheeh

71jkc
Rezydent
Posty: 1468
Rejestracja: 08 kwie 2009 20:16

BJ

Postautor: 71jkc » 29 lip 2009 16:03

see my ps zeby bylo jasniej :)

Emigrantka
Rezydent
Posty: 2036
Rejestracja: 08 lut 2009 02:10

Postautor: Emigrantka » 29 lip 2009 16:09

Boszeeee dalej nie rozumiesz - nie wazne na czym based, wazne ze ktos wg ich tam nei spelnia warunkow rezydentury...

Ide sie wlasna piescia zabic teraz....

A pozniej ide do domu

user2410581
Gastarbeiter
Posty: 2
Rejestracja: 29 lip 2009 14:13

Postautor: user2410581 » 30 lip 2009 15:31

Słuchajcie - bardzo Wam dziękuję za te wszystkie odpowiedzi. Niestety jeden z Was ma rację - piszę z Irlandii - nie Północnej. Ale czy to nie UK?

Ta sytuacja ciągnie się bardzo długo. Zaczęła nabierać coraz ostrzejszego charakteru od pewnego zdarzenia. Opowiem Wam o tym.

W Deli - moim dziale - pracują 3 osoby. Jeśli jedna osoba bierze wakacje (a możemy wziąć 9 dni urlopu + 2 offa w roku i nie więcej, tak słownie szef zażądał) to dwie pozostałe osoby muszą pracować non stop - bo brak pokrycia w Deli. Więc jest ciężko - do tej sytuacji doszło właśnie kiedy jedna dziewczyna była na urlopie - więc pracowałem non stop 11 dzień właśnie.
Szefowa Deli - który na papierze ponoć nią nie jest, tylko właśnie formalnie ten rzeźnik, Irlandczyk jest szefem Deli i Rzeźniczego - to młoda dziewczyna. Słowaczka. Byliśmy wręcz zaprzyjaźnieni - nigdy nie traktowaliśmy się dosłownie jako szef i szefowa. Była gościem w moim domu, pijaliśmy razem, chadzaliśmy - tam pracuje jeszcze jeden Słowak. To mój najlepszy przyjaciel tu. Ja mam 32 lata oni po 23 - zaprzyjaźniliśmy się.

Ale w pewnym momencie, około 2 miesiące temu moje relacje z tą szefową Słowaczką nieco się popsuły. Przyłapałem ją po prostu wielokrotnie na robieniu mi koło pióra, obgadywaniu, takich głupich szczeniackich obgadywaniach... Puszczałem to mimo uszu - nie chciałem żeby to się przekładało na pracę.

No ale ona zaczęła przeginać pałę w pracy sama. Pracuję od 10 do 19.
Ona od 7-3 zawsze. Kiedy było spokojnie w sklepie wielokrotnie zgadzałem się brać mój lunch już o 13, wracałem o 14 i ona mogła sobie iść wcześniej do domu. Ale przyszło lato, turyści, ruch w sklepie i ona prawie na każdej mojej zmianie, kiedy tylko było słońce i fajna pogoda - chciała kończyć o 14. Wielokrotnie mówiłem jej że to nie zawsze mi pasuje - że jak jest busy to potem nie daje rady bo przecież pracuję sam i jeszcze ten rzeźnik, Irladczyk - kumpel właściciela, non stop mnie prosi o pomoc w rzeźni.

I to był ten 11 dzień zmiany bo druga dziewczyna była na urlopie (szef nie płaci nadgodzin - powiedział, że możemy wziąźć tylko ekstra wolne w ramach nadliczbowych godzin - koniec kropka - nie będzie płacił 1,5 stawki za nadgodziny bo kryzys...). Wróciłem ze swojej 15, ruch jak diabli, piękna słoneczna pogoda - a ona mi mówi, że o 13, czyli za godzinę idę na lunch (po 3 godzinach pracy!) i ona idzie do domu o 14. Nawet mnie zapytała już tym razem..... Byłem wkurwiony, ale nie dyskutowałem.
Kiedy wróciłem z lanchu deli było jak po sajgonie. Rzeźnik powiedział mi że było bardzo busy. No musiało być - był brud, wszystko w kasach było wyżarte, burdel, brudne gary... No sajgon. Tak mi to zostawiła bo lunche ruszaj około 13 przecież i trwają przeważnie do 14... a ona o 14 suip do domku....

No więc wkurwiłem się. Na drugi dzień ta druga Słowaczka wracała z urlopu. Szefowa wzięła OFF jako pierwsza - ja musiałem jeszcze 1 dzień wytrzymać i dzień offu po 11 dniach czy 12 wreszcie....

Więc tego dnia, kiedy mnie zostawiła, żeby to wszystko zrobić - pouzupełniać żarcie, posprzątać... zrobi co muszę... musiałem naprawdę wypruć flaki. No i części tych misek z żarciem - sałatki, pomidory, nie uzupełniłem. Nie dałem rady - na drugi dzień ta Słowaczka druga miała pracować świeżo po urlopie, więc doszedłem do wniosku że to dopieści rano i tyle.

Przychodzę na drugi dzień do pracy a te miski z żarciem - połowa w kasie tak jak były. Puste, brudne. Dwa listki sałaty. Myślę sobie - bo z tą drugą Słowaczką też byłem na stopie koleżeńskiej - powiem jej czemu nie zrobiłem tych sałatek do końca, bo może nie zrobiła ich bo myślała że mam w dupie i specjalnie jej na głowę wrzuciłem....

i mówię do niej:
- Hey Janka, musimy pogadać. Lenka (szefowa nasza) nie może tak robić. Wczoraj zostawiła mnie z absolutnym sajgonem i temu ja tych....

A ona mi przerywa i mówi:
"Ale proszę Ci nic do mnie nie mów, bo ja wczoraj piłam i jestem chora jak pies, nie mów nic..."... i tyle.....

Mówię sobie ok, k...a - ta mnie zostawia z burdelem, ta sobie przychodzi na kacu, a ja się kurde muszę stresować bo szef w sklepie - zobaczy te michy i nie będzie pytać kto, co - tylko ja dostanę zjębę.

O 13, tuż przed lanchem michy były jak były. Zaczęli się pomału schodzić ludzie na obiady. Szef pojawił się w sklepie. Zacząłem szybko ciąć sałatę. Biorę sałatę do ręki, próbuję kroić - podchodzi klient. Druga Słowaczka w kuchni... Wołam ją: Janeczkoooo...

Ona wychyla głowę, i chowa ją z powrotem. klient patrzy na mnie - ja nie niego. Zdejmuję stare rękawiczki od cebuli, zakładam nowe i serwuję. I mówię sobie DOŚĆ!

Wieczorem zadzwoniłem do tej szefowej Slowaczki - znaliśmy się również jako przyjaciele. Mówię jej najpierw spokojnie - że tak dalej być nie może. Że ona mnie zostawia z burdelem, zmusza do lanchu już o 13, a ta druga przychodzi do roboty, jak trup i po prostu wszystko na mojej głowie... A ta coś tam, że ona musi, bo szef każe ciąg godziny.. Na co ja, że ok, ale bez przesady, że trzeba znaleźć inne wyjście.. Że cięcie godzin nie może uderzać tylko we mnie, że nie mogę zapierdalać na wszystkich frontach... Że nie daje rady... Że nie życzę sobie być stawiany pod murem że jako jedyny w sklepie idę już o 13 na lunch mając potem 5 godzin zapierdalu
A ona nagle zmienia ton i mówi: ale ja jestem Twoją szefową i będzie tak jak Ci mówię. No to mówię jej wprost: że to jest chamstwo z jej strony, że dobrze wie że przegina pałę. No i pokłóciliśmy się. Ostro.

Na drugi dzień przychodzę do pracy i na dzień dobry, rzeźnik, kumpel właściciela, wita mnie z furią w oczach i mówi, że mamy rozmowę służbową. Bierze mnie na zaplecze rzeźni i mówi:
- Wczoraj o dwunastej w nocy obudził mnie telefon. Nie ważne kto dzwonił. Ta osoba mi powiedziała, że Ty ponoć non stop mówisz że ja jestem leniwy, że nic nie robię, że jestem brudas.........................

Zgadnijcie kto dzwonił?
Lena - szefowa Deli. O północy, kłamiąc, że nasza rozmowa dotyczyła rzeźnika niby, wiedząc że to kumpel właściciela!!!!!

Poczułem, się jak w horrorze. Mówię to już dość. Idę do właściciela - wyjaśniłem rzeźnikowi, że nie jego moja rozmowa dotyczyła, pytam czy potwierdzi ten nocny telefon. On że tak.

Idę do właściciela mówię że mam kłopot - on że nie ma czasu. Ja mówię - ale to ważne tym razem i naprawdę musimy pogadać.
Mówię mu na spokojnie o co chodzi, że Lena dzwoni o północy, do rzeźnika, budzi go i stawia mnie w złym świetle prowokując konflikt, choć nie o tym była rozmowa. Że ja do Toma nie mam uwag a ona wiedząc że Ty go Michael jako właściciel bardzo szanujesz próbuje zakryć swoje lenistwo i winę....

Byłem przekonany, że jeśli Tom potwierdzi ten telefon sprawa będzie krótka. o 12 w nocy? Budzić menadżera i gadać o pracy? O mnie?

Słuchajcie - przez 2 godziny musiałem się tłumaczyć DLACZEGO TO JA ZADZWONIŁEM DO MOJEJ SZEFOWEJ. PRZEZ 2 GODZINY WŁAŚCICIEL I SŁOWACZKA NA KAŻDY MÓJ ARGUMENT mieli 150 innych. Wszyscy na mnie z mordą - że misek nie umyłem 2 tygodnie temu, że podłoga była brudna 3 dni temu, że szynka nie była w woreczku ŁADNIE UŁOŻONA U KLIENTA....
To był horror. 2 godziny!
JA! Ja musiałem się tłumaczyć z każdego mojego ruchu.
Próba powrotu do sedna sprawy była komentowana śmiechem.
Ale o co tu chodzi, he he...
He He Hi Hi - moje argumenty.

No i wtedy, po tych 2 godzinach tej nagonki, tego stresu - że jak, e co tu jest niejasne. Że czemu mnie tu traktują jak szmatę... Po 12 dniach non stop zapierdalu. Mając kłopoty ze zdrowiem, o których INFORMOWAŁEM SZEFA(schudłem 12 kg w ciągu 3 miesięcy, mam jakieś bóle pod żebrami, informowałem szefa o tym - bo sam mnie zapytał dlaczego tak strasznie chudnę ostatnio)... Więc po tych 2 godzinach.... wybuchłem płaczem.

Tak.
Ja 32 letni facet, rozpłakałem się jak bubr. I mówie - TO MNIE ZWOLNIJCIE SKORO jestem tak do niczego tu - wywalcie mnie z tej roboty i pójdę w swoją stronę.

To był błąd. przyznaję. Ale to był stress który ze mnie wyszedł. Wstyd mi.....

Szef w tym momencie powiedział, że wzywa komisarza do sklepu i jeden z nas - ja lub Słowaczka zostanie zwolniony dyscyplinarnie. Kazano mi spisać moją wersję zdarzeń na papier i przygotować się na spotkanie z komisarzem. Byłem wyczerpany. Psychicznie i fizycznie.

Zacząłem pisać.
Napisałem już 3 strony A4 i wtedy rzeźnik... kumpel właściciela zapytał co ja tyle piszę. A ja mu w żartach, że gdybym miał to wszystko opisać co mnie spotkało to była by książka.

Ten poszedł do biura właściciela.
Za godzinę wraca i mówi - że nie będzie komisarza. Że ON o mnie zadbał kutas, ale szef i tak chce tę "książkę". No ale najlepiej jakbym napisał oficjalnie 2-3 zdania............

Koszmar.

Od tamtego zdarzenia - robi się ze mnie WARIATA.
Rzeźnik przez tydzień witał mnie przy klientach w sklepie: WELCOME BACK ON EARTH STRANGER. Czyli witaj z powrotem na ziemi obcy... Tylko dlatego, że w ciągu 2 dni wolnego, odzyskałem siły, i kolory na twarzy. Podniosłem się. Próbowałem ZAPOMNIEĆ O TYM, choć czułem się jak po elektrowstrząsach.

Powiedziałem rzeźnikowi po tych 2 dniach z premedytacją i przemyślenie: że to co się stało to dla mnie skandal. Że jeśli jeszcze raz będę narażony na taki stres i takie załatwianie spraw pójdę do sądu i zaskarżę właściciela za bullyling, brak wypłacanych nadgodzin, zmuszanie do pracy non stop przez 11 godzin.. Myślałem że to im otworzy oczy....

Myliłem się.
Teraz dopiero gra się zaczęła.
Codziennie jestem prowokowany.
Atakowany.
Zaczepiany przez rzeźnika i właściciela.
Historia opowiedziana w pierwszym poście to pierwsza próba zaszczucia mnie.

Wygrywają.
Moje nerwy są w rozsypce.....

Jutro składam wymówienie.
Zakładam, że jeżeli sam zrezygnuję nie dostanę socjalu przez 10-26 tygodni.
Muszę ubierać kasę.
Stąd składam wymówienie z dniem 1 listopada.
Gdzieś czytałem, że składając wymówienie trzeba mieć naprawdę dobry argument żeby zwolnić mnie.
Ostatnio zmieniony 30 lip 2009 21:35 przez user2410581, łącznie zmieniany 1 raz.

banita
Rezydent
Posty: 7320
Rejestracja: 31 sie 2007 07:34

Postautor: banita » 30 lip 2009 15:46

user2410581 pisze:Niestety jeden z Was ma rację - piszę z Irlandii - nie Północnej. Ale czy to nie UK?


Nie, Irlandia to nie UK (polecam przestudiowac mape swiata w czasie lunchu) i odpowiedzi o tym jakby to bylo w UK sa ci zbedne bo nie zastosujesz tego w Irlandi.

Swoja droga "fajna" historia, przepisujesz z ksiazki czy z gazety? Przerwalem czytanie w polowie bo troche przydluga wiec cos moglo mi umknac.

71jkc
Rezydent
Posty: 1468
Rejestracja: 08 kwie 2009 20:16

Postautor: 71jkc » 30 lip 2009 15:54

Hej ja przeczytalam cala , i dochodze do wniosku ze to jest typowy konflikt
Tit for tat (np. If the emoployee previously was cooperative, the boss is cooperative. If not, the boss is not.)
Co ja mam sie tu rozpisywac szukaj nowej pracy ! i powodzenia :)


Wróć do „Praca”



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika. i 36 gości

cron