Znałem kiedyś typa "kucharza z komunikatywnym angielskim", który co pare dni chodził do polskiego sklepu po ziele angielskie, bo u niego w pracy nie było, a nie wiedział jak się zapytać szefa, aby zakupił. Oczywiście ziele angielskie było cały czas, tylko on nie wiedział jak się ono nazywa po angielsku
