Postautor: komenai » 07 wrz 2011 11:10
Wszyscy po czesci maja racje...
Zdarzylo mi sie A. Winehouse spotkac w barze w Camden, jakos kilka miesiecy przed jej ostatnia podroza. Byla totalnie zapadnieta w sobie, odjechana, nie na tym swiecie. Stawiala wszystkim drinki naokolo, a nikt nie chcial z nia gadac nawet.
Lubie jej glos i kilka kawalkow. Pomnikow bym nie stawiala, bo i za co? Byla czescia Camden i zawsze bedzie. Szkoda, ze tak to sie potoczylo, bo wole pamietac ja jako zdrowa, fajna dziewuche bez bee-hive'a na glowie, kiedy jeszcze miala normalne wywiady, nie byla chuda i nie cpala.
Gdyby nie jej muzyka, nikt by o niej nawet nie wspomnial.Za cos jednak tych 5 Grammy dostala
Wk... mnie jedynie to, ze niby ojciec zarzadzal jej 15 milionowym majatkiem, a teraz nagle, gdy ona umarla okazuje sie, ze ktos jej ukradl miliony! Bo z 15 zrobilo sie 10, a obecnie sa tam tylko 2 miliony.
Nie zdziwilabym sie gdyby Amy wiekszosc kasy wydala na chlanie i cpanie dla znajomych, oraz ludzi przypadkowo spotkanych, bo znana byla tez z tego, ze kupowala zarcie paparazzim, czestowala ich fajkami i herbata.
Zdaje mi sie tez, ze przekazala jakies pieniadze dla karaibskiej wyspy, a raczej dla dzieci. Tak jakos czuje.
Po dwoch miesiacach od jej smierci- jak jade do Camden to ciagle czuje sie jakby ona tam byla. Zreszta... tam jest wiecej charyzmatycznych muzykow- malo znanych.
I prawda jest taka, ze ona miala w dupie ta cala slawe. Chciala zyc normalnie i spiewac, i ta slawa ja troche przytloczyla.
Szkoda dziewczyny, mogla jeszcze sporo sie naspiewac, a to bylo cos co kochala.
Tak, nic innego w zyciu nie umiala robic, oprocz nalewania piwa, spiewania, i kochania dzieci.
To tyle w kwestii wspomnien. Ide dalej chorowac/