O wszystkim i o niczym forum ogólne bez ograniczeń terytorialnych
MarcFloyd
Rezydent
Posty: 4971
Rejestracja: 31 sie 2007 12:27

Postautor: MarcFloyd » 05 sie 2008 23:07

Gonzo pisze:Normalny człowiek nie doznaje lękowych sytuacji związanych z pójściem w PL do sklepu albo urzędu.Ona wróciła z pokiereszowanym stanem psychicznym i nic w tym dziwnego biorąc pod uwagę to co przeżywają emigranci w UK.


Mylisz sie trollu; ona wrocila z kraju gdzie urzednik stara ci sie pomoc a ekspedintka w sklepie sie usmiecha do kraju gdzie urzednik cie nienawidzi, ekspedientka obnosi na skrzywionej twarzy wszystkie nieszczescia swojego dorastania od piatego roku zycia, a po ulicach szwendaja sie indywidua podobne tobie. Psychologowie nazywaja to "culture shock".

Stad trauma :lol: :lol: :lol:

Gonzo
Rezydent
Posty: 1000
Rejestracja: 31 sie 2007 00:12

Postautor: Gonzo » 05 sie 2008 23:28

Nie podciągaj tu zjawiska culture shock pod ten temat bo nie ma on nic wspólnego z niejaką Justyną.Zacznijmy od tego że tzw.culture shock to proces psychologiczny związany z przyjazdem oraz pobytem w nowej kulturze.Polska dla powracających Polaków nie jest obca i nową więc nie pisz bzdur.
Ogólnie to Twoich bzdur jest tu więcej.Polscy urzędnicy to w tej chwili ludzie młodzi często po studiach reprezentujący pomocny sposób podejścia do petenta.Naprawdę wizyta we wrocławskim urzędzie skarbowym to czysta przyjemność.Nie raz się zdarzyło,że ktoś poświęcił mi sporo czasu aby to co powinienem dostarczyć gotowe ,sam mi pisał lub poprawiał.Więc przestań tu straszyć ludzi jakimiś urzędnikami demonami.
Z ekspedientkami w sklepie jest różnie.Jedna się uśmiechnie a druga nie.Ale nie jest to odmienne zjawisko od ekspedientek w UK.Sporo chodziłem po sklepach podczas mojego prawie miesięcznego pobytu w UK i różnic nie dostrzegłem absolutnie żadnych.Ta cała mityczna uprzejmość w brytyjskich sklepach to kolejna barwna wyidealizowana bajka.Nie raz nawet zdarzyło się,że dostrzegłem u ekspedientek pakistańskiego pochodzenia albo innego nieeuropejskiego wyrazną niechęć o uśmiechu i słowie"dziękuję"nie wspominając.Oczywiście wiem skąd ta niechęć do Polaka ale to już osobny temat.
Najśmieszniejsze były dla mnie sklepy typowo pakistańskie.Nie dość,że syf i smród to przy kasie ani be ani me.Chodziłem tam czasem chcąc doznać teleportacji do kraju 3 Świata.
Ostatnio zmieniony 05 sie 2008 23:35 przez Gonzo, łącznie zmieniany 1 raz.

gherbid
Rezydent
Posty: 1506
Rejestracja: 16 kwie 2008 19:18

Postautor: gherbid » 05 sie 2008 23:34

Gonzo pisze:Sporo chodziłem po sklepach podczas mojego prawie miesięcznego pobytu w UK i różnic nie dostrzegłem absolutnie żadnych.


Oto prawdziwie niematerialne podejście do życia :lol: Ja do sklepu udaję się tylko wtedy kiedy jest potrzeba, w przeciwieństwie do ciebie nie marnuję czasu na zwiedzanie sklepów i analizowanie cen z kalkulatorkiem. Zdecydowanie wolę gdzieś się powłóczyć za miastem, albo pozwiedzać bliższą i dalszą okolicę.
Cóż, zależy kto co lubi 8)

Gonzo
Rezydent
Posty: 1000
Rejestracja: 31 sie 2007 00:12

Postautor: Gonzo » 05 sie 2008 23:39

Kalkulatorek to specyfika Twojego a nie mojego stylu życia.Chodziłem po sklepach z nudów (wyprawy w ciekawe geograficzne miejsca tylko w weekendy bo znajomi byli w pracy)w których oprócz drobnych pamiątek niczego nie kupiłem bo po prostu nie potrzebowałem.

gherbid
Rezydent
Posty: 1506
Rejestracja: 16 kwie 2008 19:18

Postautor: gherbid » 05 sie 2008 23:46

Gonzo pisze:Chodziłem po sklepach z nudów [...] bo znajomi byli w pracy

:lol:
Jakbyś się nauczył języka, tobyś nie musiał kurczowo trzymać się spodni kolegi biedaku :twisted:

Gonzo
Rezydent
Posty: 1000
Rejestracja: 31 sie 2007 00:12

Postautor: Gonzo » 06 sie 2008 00:04

Znam angielski durniu.Może byś się najpierw zapytał?Samo miasto sam obszedłem wzdłuż i wszerz.W mieście jak w mieście.Żeby zwiedzić jakiś park narodowy czy bardziej odległe miejsca po pierwsze nie miałem pojazdu a nawet gdybym miał to poruszanie się po lewej stronie nie jest takie proste na początku(chyba każdy przyzna) a nie pojechałem się stresować tylko na wycieczkę.Poza tym ceregiele z ubezpieczeniem itd.Znajomi obawiali się również o bezpieczeństwo.Ich słowa:"Tu nie jest tak bezpiecznie jak w Polsce,że sobie można chodzić gdzie się chce".

gherbid
Rezydent
Posty: 1506
Rejestracja: 16 kwie 2008 19:18

Postautor: gherbid » 06 sie 2008 00:11

No, angielski znasz. Ze słyszenia :lol:
Siedziałeś przerażony w pustym mieszkaniu modląc się o szybki powrót domowników, a wyprawą życia dla ciebie była heroiczna wyprawa do lokalnego superstore za rogiem. :lol:
Tak wynika z twojego przesłania :twisted:

bimbo
Emigrant
Posty: 171
Rejestracja: 30 lis 2007 23:44

Postautor: bimbo » 06 sie 2008 00:34

Gonzo pisze:Ona wróciła z pokiereszowanym stanem psychicznym i nic w tym dziwnego biorąc pod uwagę to co przeżywają emigranci w UK.Dlatego organizuje się dla nich pomoc.


Wez kup se Gonzo kielnie i sie pier......w glowe.

Po twoich postach niechcacy odkrylam, ze moja rodzina jest jedynym i niepowtarzalnym egzemplarzem w UK :shock:

Mamy normalny dom z ogrodkiem, w domu kwiaty, meble, psa, prace ktora cieszy, rosol na obiad w niedzele, niedlugo rodzina sie powiekszy. Rodzicow, siostre, babcie widuje dosc czesto tj. co 3 miesiace praktycznie czesciej niz jak mieszkalam w Polsce w Krakowie.
Nie wiem co dla Ciebie jest w tym przypadku trauma i pokiereszowany stan psychiczny, moze raczysz mi laskawie wyjasnic? :?:

A tak na marginesie jedyne co przezywam jako emigrant to napady smiechu jak czytam Twoje wypociny, czasem lzy jak mi rybki w akwarium zdechna, a co w nocy to mozesz sie tylko domyslic :oops:

Takze trzymaj sie cieplo i nie obrazaj emigrantow, ktorzy wiada tu spokojne i szczesliwe zycie. Mieszkasz w Polsce, ok my nie robimy Ci zadnych wyrzutow z tego powodu jesli tam jest Twoje miejsce na ziemi i jestes szczesliwy.

Justyna
(nie mam traumy jak chodze na zakupy, no moze czasem jak widze rachunek) :lol:

Usercostam
Rezydent
Posty: 5232
Rejestracja: 06 gru 2013 12:00

Postautor: Usercostam » 06 sie 2008 02:14

Gozno w Polsce nie kupisz takiego jedzenia jak jest tutaj (czy tez skladnikow do przygotowania jak wolisz). Nigdy nie jadlem tak dobrze jak w UK.

Artur79
Rezydent
Posty: 2318
Rejestracja: 30 sie 2007 09:41

Postautor: Artur79 » 06 sie 2008 09:44

Gonzo skoro Ci ludzie to byly takie swiry juz w UK, to czemu tam ich nie zamknieto do wariatkowa, przeciez podobno w UK jest stresujace i okropne zycie. Jakos tak dziwnie im odwalilo kiedy wrócili do Polski, ciekawe czemu. Aha i podziekuj ladnie Panom i Paniom ze ci przelumaczyli artykul, który wkleiles, z polskiego na nasze :)

czarnas
Emigrant
Posty: 325
Rejestracja: 20 maja 2008 16:13

Postautor: czarnas » 06 sie 2008 12:11

Gonzo wyniosłeś z Londynu małe,bez znaczenia doswiadczenie! co do urzędów to tutaj jest super! w Polsce odsyłają od okienka do okienka,żeby załatwic cokolwiek to nerwica gwarantowana już na wejściu.Przeciez ostatnio nawet poczta strajkowała,ludzie czekając na renty,emerytury nie dostali ich na czas,a przecież kleca jak tylko mogą by przeżyć a tu prosze opóźnienie poczty!!! super urząd co?? zresztą nie wczujesz się w tą sytuacje sądze.Tutaj w Londynie możesz wysłać dokument tożsamości listem wiadomo że wróci,a w POLSCE?! nawet nie doszedł by do instytucji która by tego wymagała.Więc mam propozycje,wpadnij kiedys do Londynu po to tylko aby nabrać doswiadczenia a nie rzucać pustymi słowami.!! Jeśli Tobie jest dobrze w Polsce ok,Twoja sprawa.Jeśli zraziłeś się do Londynu bo noga Ci sie powinęła okey,ale wrzuc na luz chłopie nie każdy musi byc taki jak Ty! zrozum to w końcu.

MarcFloyd
Rezydent
Posty: 4971
Rejestracja: 31 sie 2007 12:27

Postautor: MarcFloyd » 06 sie 2008 12:41

Gozuluchno, powiedz jak czlowiek ma nie trafic do psychologa jesli po powrocie z UK wita go...:

http://www.londynek.net/londyneknews/ar ... id=2330929


Michał Sędzikowski pisze:

Dziki kraj

W te wakacje chciałem jechać do Afryki, by zobaczyć Trzeci Świat. Pojechałem jednak do Polski i też się nie rozczarowałem.


Już w samolocie linii Ryanair po wylądowaniu doszło do zamieszek, gdy polski steward podniósł agresywny wrzask na starszą kobietę, która za szybko, w jego mniemaniu, wstała z siedzenia. Zajmująca miejsce obok dziewczyna zagroziła mu, że złoży formalną skargę, ale ten ją wyśmiał stwierdzając, że skargi ma tam, gdzie słońce nie zagląda.

Na lotnisku zacięła się maszyna wydająca bagaże, więc wszyscy zmuszeni byli czekać ponad dwie godziny, aż obsługa lotniska wyda bagaże ręcznie. Ten przestój nic mi zresztą nie zaszkodził, bo kumpel, który jechał z Torunia, aby mnie odebrać, zabłądził w drodze na lotnisko.

Zabłądził z bardzo prozaicznej przyczyny - na swojej drodze do Bydgoszczy ani w samej Bydgoszczy nie natknął się na żaden znak wspominający coś o lotnisku. O, przepraszam, był jeden, ale daleko za zjazdem na lotnisko. Ktoś go widocznie potrzebował, więc pożyczył i odstawił w złe miejsce.

Kiedy już dwie godziny później podskakując na tylnym siedzeniu zapytałem, dlaczego zjechał na polną drogę, wyjaśnił, że to nie jest polna droga, lecz droga, która prowadzi na lotnisko.

Nie mogę powiedzieć, że obejrzałem mnogość dzikich zwierząt, ale dostałem ostrzeżenie, żeby nie chodzić nocą po Wrzosach, bo grasują tam wielkie agresywne psy. Wrzosy - jak wieść niesie, jedna z większych w Europie dzielnic domków jednorodzinnych została wzniesiona głównie przez nowobogackich ze wsi.
Mieszkańcy kierując się rozumowaniem, że o dziesiątej człek bogobojny idzie spać, a kto nie śpi ten złodziej i niecnota, od lat puszczają te psy luzem, co by robiły porządek na osiedlu.

Co więcej, miałem okazję zobaczyć grupę istot, którymi przy odrobinie dobrej woli, można by załatać ewolucyjne luki, gdy rozwieszały plakaty z napisem: „Polska tylko dla Polaków”, ze swoim numerem telefonu. Zdzierając po nich te plakaty, zastanawiałem się, kto w Anglii zrobiłby w pierwszej kolejności użytek z podanego numeru telefonu i doszedłem do wniosku, że byłaby to policja.

Przemierzając kraj PKS-em wylądowałem na dworcu w Wąbrzeźnie. Dworzec, jak na małe miasto całkiem spory, posiadał kilka czy nawet kilkanaście stanowisk w postaci anonimowych słupów, między którymi biegali skonfundowani przejezdni i przy których spokojnie stali miejscowi.

Poszedłem do okienka z napisem informacja, by rozszyfrować tajemnicę stanowiska nr 6, z którego miałem jechać, ale okienko, chociaż „czynne”, było pozbawione obsługi. Biegałem po stanowiskach, pytając miejscowych o numery stanowisk, przy których stoją, ale ci tylko rozkładali ręce. Wiedzieli jednak, że stoją we właściwym miejscu, na tej samej zasadzie, jak tubylcy w Afryce wiedzą, że jutro będzie deszcz.

Zidentyfikowałem w końcu właściwy autobus po tabliczce, a gdy zapytałem kierowcy, o której będziemy w Chełmży, bo mam przesiadkę do Sztumu, ten, kierując się żelazną logiką, odparł, że w Chełmży będziemy, jak tam dojedziemy, po czym się obraził.

W Chełmży autobus do Sztumu przyjechał bez opóźnienia. Myślę, że dlatego, ponieważ kierowcy się bardzo spieszyło. Potwierdził to zresztą fakt, że jak tylko ostatni wysiadający zamknął drzwi, wehikuł ruszył z kopyta, ignorując pasażerów, którzy czekali na przystanku dla wsiadających. Ruszyłem za nim biegiem wraz ze wzburzaną, wymachującą pięściami ciżbą, ale ten umknął i się tylko kurzu po nim nawdychaliśmy.

Niesiony słusznym gniewem, usiłowałem złożyć gdzieś skargę telefonicznie, ale wszystkie centrale autobusowe, jakby działając w zmowie, odsyłały mnie piętro wyżej, aż w końcu rozmawiałem z pałacem PKS-u w Warszawie.

Udzielna hrabina, z którą miałem zaszczyt, powiedziała, że oni jako ostateczni suwereni biznesu autobusowego, nie zajmują się takimi duperelami jak autobusy uciekające przed pasażerami i zasugerowała, że szkoda, że nie namierzyłem bezpośredniego zwierzchnika nikczemnego kierowcy albo najlepiej samego kierowcę, wówczas bym przecież mógł załatwić tę sprawę po męsku.

Z internetowego rozkładu jazdy wynikało, że są jeszcze pociągi do Sztumu, ale śmierdziało to czarną magią, bo były to pociągi-widma, które choć figurowały we wszystkich rozkładach jazdy, nigdy nie pojawiały się w swej materialnej manifestacji na peronach. Pewnie jednak po nocach słyszano ciągle ich wycie i ponury stukot, co ludziom bogobojnym nie pozwoliło przez lata usunąć ich z rozkładów.

Mając całą dobę do kolejnego dyliżansu, tfu!, autobusu, udałem się w pobliskim Toruniu na solarium. Jako że mam wrażliwą skórę, chciałem przygotować się na naturalne opalanie po dwóch latach siedzenia w Southampton.

Wyjaśniłem pani na czym polega mój problem i skorzystałem pierwszy raz w życiu z tego przybytku. Tego samego wieczora cierpiałem piekielne męki, gdyż czułem jak moja skóra goreje jak polana smołą. Na szczęście nie cała, bo diabelska maszyna opaliła mnie w paski. Miałem więc palący pas obejmujący twarz, brzuch i poniżej kolan.

Poszedłem na drugi dzień z reklamacją. Ta sama pani powiedziała, żebym poszedł do apteki kupić sobie maść na oparzenia, bo ich kremy są raczej zbyt drogie na kieszeń chłystka. W sprawie pasków powiedziała, że może ze zniżką wysłać mnie na tę samą maszynę, sugerując, bym zmienił pozycję w celu wypełnienia nieopalonych fragmentów. Podziękowałem.

Wspomnę na koniec jeszcze o nocnym spacerze po lesie ze znajomym. Był to teren ośrodka, na który zajechaliśmy na skutek nieporozumienia. Kłębiło się tam od odzianych w dresy wrażych obywateli, tłoczących się na kempingowych dyskotekach. Oni wszyscy mieli jakąś awersję do obcych, więc wycofaliśmy się w nocną knieję, trzeźwi i czujni, skromnie się przechadzając i popijając piwko. Raptem z chaszczy wyskoczyło dwóch zbrojnych z psem i groźnie warcząc oraz pohukując wylegitymowało nas i złupiło po sto złotych za picie w miejscu publicznym.

Te i inne wydarzenia przypomniały mi, że kraj nad Wisłą jest ciągle krajem feudalnym, gdzie klient przychodzi do usługodawcy z karkiem zgiętym poniżej mostka, gdzie urzędnicza szlachta odpowiada nie przed petentami, ale przed swoimi suwerenami, gdzie obywatele istnieją dla instytucji, a nie instytucje dla obywateli. Gdzie kolejne rządy obejmują władzę li tylko, żeby sobie porządzić a nie coś zmienić.
Gdy wsiadałem do samolotu, miałem wrażenie, że wsiadam do machiny czasu, która w niecałe dwie godziny, przeniesie mnie ze dwa wieki w przyszłość.


Zalatwiales cos ostatnio w urzedzie Gonzo? Bo te wczesniej opisane kobiety to tez po urzednikach musialy sie zaczac leczyc :lol: :lol: :lol:
Ostatnio zmieniony 06 sie 2008 12:46 przez MarcFloyd, łącznie zmieniany 1 raz.

Artur79
Rezydent
Posty: 2318
Rejestracja: 30 sie 2007 09:41

Postautor: Artur79 » 06 sie 2008 12:46

przesadzone ale calkiem zabawne :) Gonzo swoimi tekstami tylko udowadnia ze chamy w Polsce maja sie najlepiej

adatoniewypada
Gastarbeiter
Posty: 29
Rejestracja: 10 lip 2008 12:51

Postautor: adatoniewypada » 08 sie 2008 11:58

Żeby nie odstawać od reszty... Gonzo ty chamie i prostaku... mięso, mięso, mięso, mięso... :twisted:

Mam na imię Ada... Byłam w Londynie 4 lata... hahahaha :) fajna ta grupa wsparcia jest :)

A poważnie to Gonzo, nie lubią Cię bo mówisz prawdę, a za prawdę każdy się gniewa :)
Narażę się na spalenie na stosie z opakowań z Lidla, ale podzielam Twoje ultra-ekstremalne poglądy na emigracyjną rzeczywistość prawie w 100%

Ada :D

banita
Rezydent
Posty: 7320
Rejestracja: 31 sie 2007 07:34

Postautor: banita » 08 sie 2008 12:11

BRAWO :!: :!: :!:

grunt to byc na tyle intelignetnym zeby zgadzac sie z kims kto nazywa cie szmata i uwaza ze nie powinni cie wpuscic do polski tylko zawrocic na granicy

BRAWO :!: :!: :!:


Wróć do „Hyde Park”



Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika. i 30 gości

cron