xenix pisze:Polacy wracają do... Brytanii
Ps. Kilku moich znajomych na wlasnej skórze przekonalo sie ze "POLSKIE ELDORADO" nie isnieje, ze "BAJECZKI" o tysiacach miejsc "DOBRZE PLATNEJ" pracy to tylko "MIT" i zwykla "PROWOKACIA" medialna.
Ja jednak pozostaje bezstronny, PL i UK ma swoje plusy i minusy, ale z dwojga zlego wole UK..................
Nowy Czas pisze:
Dlaczego Jaworski z Dąbrowy czy Kowalski z Warszawy nie wrócą z Wysp do Polski? Nie z powodu aborcji, eutanazji, lustracji czy Lecha Wałęsy. Nie wrócą, dopóki będzie się w Polsce robić z ludzi durniów. Uporczywie i konsekwentnie. Bezinteresownie i za niewielką dopłatą.
Tak, Polska to miejsce, w którym na co dzień wychodzi się na idiotę. Podam dziś kilka przykładów; zabiorę Was w podróż sentymentalną po znanych Wam budynkach. Korytarze znacie: odpada ze ścian tynk; co jakiś czas przemyka mało uprzejma pani, która odsyła do pokoju 212.
Przejdziemy się wzdłuż trzech korytarzy: szpitala w Lublinie, Urzędu Skarbowego w Krakowie i ZUS-u w Warszawie. Trzy historie: jedną przeżyła osoba mi bliska (nazwijmy ją Iks), drugą przeżyłem sam, a trzecią przeżyli stołeczni emeryci. Zapraszam serdecznie.
Na początek zapraszam na korytarz w Lublinie. Iks kilka miesięcy temu dostaje diagnozę: naczyniak mózgu. Diagnozę stawia sobie sam – pomoc lekarzy w tej materii jest raczej nienachalna. Z diagnozą w ręku zaczyna poszukiwania szpitala, który wykona stosowną operację.
Po dwóch miesiącach udaje mu się w Lublinie, gdzie – jak wieść niesie – są najlepsi fachowcy. Iks zarzuca obowiązki zawodowe. Wiadomo – zdrowie najważniejsze. Jedzie do Lublina kilkaset kilometrów. Jedzie do najlepszych fachowców. Przy wejściu mówi uprzejmie pani Igrek, w czym rzecz. Pani Igrek dopija jeszcze herbatę i mówi, że Iks przyjechał niepotrzebnie, bo nie ma miejsca, a mający operować go lekarz pojechał na urlop.
Nie ma więc nic, co przydałoby się do operacji, myśli Iks – ani lekarza operującego, ani miejsca na operację. Dużo nagłych przypadków, istny zawrót głowy – mówi zdrowa Igrek choremu Iksowi. I dodaje, że Iks może spokojnie położyć się na korytarzu i zaczekać.
Tą deklaracją żadnej łaski Iksowi nie robi, Iks ma wszak świadomość, że położyć się na korytarzu i poczekać może wszędzie: na dworcu w Rybniku i w Urzędzie Skarbowym w Krakowie również.
No właśnie – zapraszam na dalszą część podróży sentymentalnej do Krakowa. Co by było, gdyby Iks, czekając na operację w Lublinie, położył się na korytarzu krakowskiej „skarbówki” i zaczekał przy okazji na „zaświadczenie o niezaleganiu”? Gdyby tak zaległ na tym korytarzu, może przechodziłby tamtędy jakiś zalegający z podatkiem w Krakowie neurochirurg z Lublina i, zobaczywszy Iksa, zaproponowałby mu przeprowadzenie operacji?
Zdążyłby ją przeprowadzić spokojnie, bo żeby „zaświadczenie o niezaleganiu” uzyskać (czytaj: by udowodnić państwu polskiemu, że się go nie okrada), trzeba czekać siedem roboczych dni. Przez siedem dni można przeprowadzić dużo operacji.
Prześledźmy jednak tutejszą procedurę robienia z ludzi durniów. Po kolei. Najpierw idę do pokoju 303, w którym Pani mówi, że trzeba napisać podanie i zejść na parter do kiosku, celem wniesienia opłaty za zaświadczenie. Na parterze w kiosku czekam 15 minut w kolejce, bo wszyscy chcą mieć specjalny druczek opłat.
Po długim oczekiwaniu druczek dostaję. Wnoszę opłatę 20 złotych za zaświadczenie plus trzy złote opłaty za możliwość wniesienia opłaty. Pani w 303 zabiera druczek i mówi, żeby przyjść za siedem dni. Czynię jak mówi, ale po siedmiu dniach okazuje się, że tak jak w Lublinie nie ma łóżka, tak tu nie ma zaświadczenia. Awaria systemu.
Przybywam więc ponownie po dwóch dniach. Przybywam, ale nie przybywa ze mną – ach tak: moja wina! – mój dowód osobisty. – Jak to, do urzędu bez dowodu?! – pada rytualna fraza, po której nie pozostaje nic innego, jak wyjść i wrócić nazajutrz.
I na koniec zapraszam na trzecią część podróży sentymentalnej. „Warszawski ZUS (…) poprosił seniorów o potwierdzenie na piśmie, że jeszcze nie umarli. Niniejszym oświadczam, że pozostaję przy życiu – taką deklarację musiała podpisać emerytka z Warszawy” (cytat za „Dziennikiem”).
Znalazła się pewna rezolutna pani, która odpisała: Niniejszym oświadczam, że umarłam . Rezolutna pani wiedziała, co robi. Wieloletnie doświadczenie podpowiadało jej niezawodnie to, co i nam podpowiada: że sentymentu do szpitala w Lublinie, „skarbówki” w Krakowie i ZUS-u w Warszawie nabrać można tylko zza grobu.
Artur79 pisze:przepraszam, to gdzie sa teraz polacy ? bo sie troche pogubilem, tyle tych informacji
gdzies czytalem propagandowy artykul jak to Polacy po pracy na zmywaku w UK wracaja do Polski i chca pracy w bankach
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika. i 119 gości