Jak jeszcze mieszkalem w Kingston to szedlem sobie kiedys z przyjacielem przez Kingsympton park, kiedy uslyszalem straszne wrzaski kota. Niemal jakby mu sie cos dzialo. Stanelismy i obejrzelismy sie do tylu. Wtedy nas dopadl. Olbrzymi rudy kocur, taki \"garfieldowaty\", dopadl naszych nog, otarl sie o nie po czym wywalil sie do gory nogami wyraznie oczekujac pieszczot
